sobota, 9 sierpnia 2014

Dziadki



- Majan, Majan!!!- podobno tak się wydzierałam na pierwszych wakacjach z dziadkami w Pustkowie. Miałam jakieś 2 latka i już wtedy Majan był najważniejszym mężczyzną w moim życiu. Śmiesznie, bo tatę mam, kocham Go bardzo, a w dzieciństwie byłam córeczką tatusia. Ale to właśnie ten człowiek, dziadek Marian, wywarł na mnie największy wpływ.


Dziadkowie są bardzo ważną częścią rodziny, w takim duchu zostałam wychowana i tak też mam zamiar wychować Bączka. Ja i mój brat wychowaliśmy się na wsi, w domu, gdzie łącznie mieszkało 8 osób- 3 pokolenia rodziny. Rodzice taty byli wiekowi, tata jest najmłodszy z czwórki rodzeństwa, więc nie mieliśmy z nimi tak dużego kontaktu, jak nasi starsi kuzyni. Pamiętam trochę, że babcia opowiadała historie z dawnych czasów, a dziadek urządzał wspaniałe rodzinne imprezy. Kiedy żyli, w naszym domu ciągle byli goście, a my jako brzdące biegaliśmy między nimi i, wiadomo, z histerią i żalem opuszczaliśmy ich, kiedy trzeba było iść spać.

Dziadkowie od strony mamy są dużo młodsi. To pewnie w dużej mierze z tego powodu mamy z nimi dużo mocniejszy kontakt. Byliśmy ich pierwszymi wnukami, co spowodowało, że byliśmy dla nich całym światem. Przynajmniej tak to pamiętam. Od zawsze byli zawsze i wszędzie. Wpajali nam najważniejsze wartości, babcia uczyła savoir-vivre' u i modlitw (łokcie ze stołu, nie mlaskamy, nie wypijamy zupy z talerza ustami, powtarzaj "Ojcze Nasz"), była bardziej surowa w osądach. Dziadek natomiast opowiadał nam o historii, poduczał w matematyce i fizyce, sypał kawałami jak z rękawa, bronił przed światem i zawsze znajdował usprawiedliwienia dla naszych głupich zachowań.

Jako że to mój blog i piszę o moich odczuciach, mam nadzieję, że nie urażę nikogo, skupiając się właśnie na Nim. Najwspanialszy mężczyzna, do poznania mojego męża wręcz ideał. Kiedy byłam mała, wymyślałam sobie, że jestem ja i On kontra cały świat. Chciałam Go zawsze tylko dla siebie. Może samolubnie, ale nikt nie tłumaczył świata, jak On. No i nikt tak nie rozumiał. W samochodzie zawsze słuchaliśmy kasety z kabaretem Dudek, na pamięć powtarzając skecze z Kobuszewskim i Gołasem. Po każdej kłótni z babcią powtarzał mi i bratu, że babcia bardzo nas kocha i te krzyki to z tej miłości i ponieważ się martwi. Był zawsze taką poduszką łagodzącą między nami wszystkimi i babcią :) To była wielka miłość, ponad 50 przeżytych razem lat, na dobre i na złe, na zawsze.

I nigdy, przenigdy nie wstydziłam się, kiedy czekał na nas pod szkołą. Nieważne, podstawówka czy liceum, buziak na powitanie i pożegnanie być musiał :)

Dziadka Mariana nie ma już z nami dwa i pół roku, a wciąż nie ma dnia, żebym o Nim nie pomyślała, żeby łza nie zakręciła mi się w oku przy każdym spojrzeniu na tę wspaniałą, uśmiechniętą twarz na zdjęciu przypiętym magnesem do lodówki. Wciąż ciężko pogodzić mi się z myślą, że odszedł, że Maja i Julcia, córeczka brata, nie poznają tego wspaniałego człowieka.

W tej chwili mi i Tacie Miazdze została tylko babcia Władzia, mama mojej mamy, więc robimy co możemy, żeby się widzieć i słyszeć jak najczęściej, żeby Maja poznała prababcię- naszą wspaniałą, malutką, nieznoszącą sprzeciwu, za to z sercem tak pełnym miłości do każdego z nas, że to aż musi boleć, Władziunię :)

I tak sobie myślę, że Maja ma wielkie szczęście. Ma komplet dziadziów do kochania. Widzę tę rodzącą się miłość i zalążki pięknych relacji, kiedy babcia Grażynka zabiera Maję na spacery i tak wspaniale rozczula się nad małą, kiedy dziadek Leszek całuje swoją Pszczołę w nóżkę, delikatnie, jakby była z porcelany, kiedy babcia Beatka widzi maluszka w ekranie komputera i pokrzykuje z radości tak, że trzeba ściszać dźwięk, kiedy dziadkowi Markowi roztapia się głos za każdym razem, gdy przez telefon pyta o swoją wnusię.

I mam wielką, ogromną nadzieję, że Majce będzie dane stworzyć tak silną więź, jaką ja miałam z dziadkiem Majanem :)







A tu Przemo ze swoimi ukochanymi dziadkami :)







 I kilka Majkowych z dziadziami :)




1 komentarz: