sobota, 26 lipca 2014

Kiedy?



Kiedy napiszę nowego posta? Kiedy napiszę pracę? Kiedy zacznę ćwiczyć, żeby zrzucić ciążową pozostałość na brzuchu? Kiedy zacznę znowu czytać książki? Kiedy wrócę do haftowania? Kiedy będę układać nowe puzzle? Kiedy się odezwę? Kiedy oddzwonię? Kiedy się spotkamy? KIEDY??


Jak przyjdą Szwedy.

Albo kiedy mój zadżumiony instynktem macierzyńskim mózg się odblokuje, kiedy mgła totalnego skupienia na jednej osóbce się rozwieje i przestanę dwadzieścia cztery godziny na dobę myśleć, czemu płacze?? czy dobrze karmię? za dużo zjadła? czy za mało? brzuszek boli? skąd ta sucha skórka? czy to niebezpieczne? co to za kropki? czy nie za często przekrzywia się na jedną stronę? czy nie za bardzo zezuje? czemu tak często zaciska piąstki? czy nie przegrzałam? a może przeziębiłam? czy w tym miejscu jest przeciąg? a może za wysoka temperatura? za długo śpi? i co to za przedziwne odgłosy podczas snu? krztusisz się Bączku, czy po prostu taka uroda Twojego gardełka? no i czemu, czemu tak łapczywie jesz? przecież nikt Cię nie głodzi, jadłodajnie masz pod nosem na każde jęknięcie. Dosłownie. Na każde. Jęknięcie.

Mówią, jak to możliwe, że młode mamy są ciągle zmęczone, skoro noworodek śpi większość doby? Bo myślą. Bo się martwią, obserwują, czuwają. Całą dobę.

W zasadzie ominęła mnie cała afera taśmowa, nie wiem, czy się połączyła lewica z prawicą, czy sytuacja na Ukrainie się ustabilizowała, a dopiero wczoraj dowiedziałam się, że  Dariusz K, były mąż diwy naszej Edytki, śmiertelnie potrącił na pasach kobietę, a był wtedy pod wpływem narkotyków. Omijają mnie wiadomości w telewizji, nie updatuję Pudelka i nawet nie wrzucam co chwilę zdjęć na fejsiaczka, żeby się chwalić- taki mam zawalony dzień czuwaniem i rozczytywaniem się w poradach wujka Googla i cioci Wikipedii :)

No dobra, z tą lewicą, prawicą i Ukrainą to przesadziłam, aż tak źle nie jest :) Ale naprawdę, pomimo że Bączek budzi się w nocy zaledwie 2 razy, je na śpiocha i wraca do snu, że babcia zabiera Gówniarkę prawie codziennie na kilka godzin, wciąż chodzę jak Zombie, a jedyne, na czym się skupiam, to obserwacja snu i kupek mojego dziecięcia, odnawianie czystości kuchni (podstawa piramidy Maslowa musi być spełniana, żeby sen i kupki były prawidłowe :) ) i oglądanie kolejnych odcinków Chirurgów (jedyne, co mnie w miarę odrywa od codzienności, a nie absorbuje aż nadto). A no i wieczory z mężem: Shameless, za chwilę True Detective, a w międzyczasie z lekko przymkniętą powieką nadrabianie zaległości superhiper hitów kinowych :)

Tak że jakby kto pytał, kiedy? Odpowiadam: Jak przyjdą Szwedy!

PS. Bączek ma już swe piękne szaroniebieskie oczęta otwarte na oścież i coraz baczniej obserwuje świat. Uwielbia giligili wokół uszu, policzków i szyjki, poznaje nas, nasze głosy (widać, że się od razu odpręża i uspokaja), nie ma problemu z przebieraniem się, za to jest wielka histeria po wyjęciu z wody po kąpieli i położeniu na przewijaku. Stresuje się, kiedy np paczka z chusteczkami nawilżanymi szeleści koło ucha. Pięknie przesypia noce i dnie do południa, ok. 16-17 ucinając sobie mniejszą lub większą histerię nie wiadomo o co ;) A przede wszystkim, coraz częściej świadomie, rozdaje nam najpiękniejszy uśmiech na świecie :)

Miłego dnia, popołudnia, całego weekendu! Ja tymczasem idę się poprzytulać do mojej krwi z krwi (bo przecież wciąż nie buzi z buzi) :P

A tak Bączkowi (i nam przy okazji) upływają dni, rośnie w oczach!



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz