wtorek, 26 sierpnia 2014

Maja w dżungli

Jest małpka. Ba, są nawet dwie małpki! Jest papużka, słonik, tukan, lustereczkowa żabka, żabka nie od kompletu, sprezentowana i wszystkorobiąca. A mama poprzyczepiała jeszcze dodatkowo ośmiornicę- pirata, żyrafkę i moją najukochańszą pszczółkę (bez niej już sobie nie wyobrażam spacerów, jest najnajnajwspanialsza!). Tata pyta, czy mi to nie skrzywi wiedzy w przyszłości, bo jak pszczółka w dżungli? Albo gorzej, jak piratowa ośmiornica w dżungli?? Spoko tata, ja nie pamiętam, co robiłam 2 minuty temu, a co dopiero, co tam w tej dżungli żyć powinno :)












Grunt, że jest fun. Grunt, że mama ma mnie z głowy na jakiś czas (nie za długo, żeby Jej za dobrze nie było ;). Grunt, że dzięki temu wszystkiemu, co tam wisi, lata, szeleści, brzęczy, piszczy, dźwięka i świeci, moje oczka, uszka i przede wszystkim mowa, galopują jak głupie ku rozwojowi. Z tą mową, to ja bym chciała jak mama, gadać i gadać i gadać, więc muszę się już szkolić! Rodzice się śmieją, jakie odgłosy dochodzą ich z mojej dżungli. Tata myśli, że płaczę, a ja po prostu trenuję struny i krzyczę ile wlezie ;) Wychodzi mi nieźle, kocham rozmawiać z moją rodziną. Szkoda, że jeszcze mnie nie rozumieją ;) I tylko taty żal, bo jak pomyślę, co biedak będzie przechodził za parę lat z tym naszym paplaniem...


1 komentarz: