poniedziałek, 8 września 2014

Dziecię nam rośnie!

Tak patrzę na zdjęcia swojego dziecka w specjalnym folderze (2000 fotek w 10 tygodni, czemu nie?) i oczom nie wierzę, jak to maleństwo, co dopiero embrionem było, urosło :)




Każdego dnia daje NAM coraz więcej radości, a MI coraz więcej pracy. Tak właśnie, NAM i MI. Tata, jak to tata, do zabawy, do pomiziania, do pośmiania, a całą czarną robotę odwala mamusia :)
Nie żebym narzekała. Pomimo bólu pleców, odnowienia się rwy kulszowej i oczu na zapałkach, to wspaniałe i niesamowite uczucie, że jesteś dla kogoś jedyną, która ukoi i uspokoi, alfą i omegą, całym wszechświatem . Mamusie, rozumiecie o co chodzi?

Pisząc, że mam coraz więcej pracy, mam na myśli, że Bączek coraz krócej drzemie i coraz dłużej czuwa. I nie jest to już czuwanie trzytygodniowego bobka, co to leży, gapi się w sufit i może tak godzinę. W tej chwili mata nie zawsze wystarcza na to czuwanie. Więc mamusia pakuje na ramię i zwiedzamy mieszkanie. Po zapakowaniu na ramię nie ma mowy o siadaniu- dziecię wyczuwa poziomy i nawet kiedy zasypia w ramionach wie, że idę na łatwiznę i tylko bujam rękami siedząc ;) Żeby nie było (bo się obrazi), Tata Miazga również zarzuca na ramię, kiedy jest w domu i akurat nie ma nic do roboty ;)

Dodatkowo kolejna porcja ciuszków (chlip chlip, żegnajcie najpiękniejsze śpioszki na świecie) powędrowała do pudła z napisem: "dla kolejnych pokoleń" i powoli zaczynam przeliczać, czy przetrwamy zimę na tych zapasach, co mam w szufladach. Chciałam wykorzystać wszystkie nienoszone sukienki letnie, wiecie, do rajstopek i bodziaków. Szkoda tylko, że H&M wszył metkę 62/68 w rajstopki, które gdybym chciała i porządnie ponaciągała, to sama bym założyła, więc muszę czekać na kolejną okazję, kiedy Pan Miazga okaże swą litość i zabierze głodną zakupów żonę w miasto:)

A na zakończenie mam taką myśl, że marzenia naprawdę się spełniają. Powolutku, pomalutku, marzysz, dążysz do czegoś, po drodze upadasz, ale wstajesz. Poddajesz się, ale tylko na chwilę, próbujesz znowu i znowu się nie udaje. Aż w końcu... ale o tym w następnym poście. Póki co takie coś: kliknij! Dobry pomysł? ;)

I już naprawdę kończąc, miłego oglądania fotosprawozdania z ostatnich dni, taki galimatias min, selfików- srelfików i portretów rodzinnych :)





                           

                           

                           

                           


       




                           







A odwróćcie sobie monitor, bo mi nie chcą się zdjęcia nijak obrócone wstawić, a głupkiem komputerowym przecież nie jestem :)
A ta urocza dama o kruczoczarnych włosach to moja rodzicielka- chwalę się, bo taka piękna Ona, czyż nie? <3




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz